Coral
Jak można być tak bezdusznym i nieczułym człowiekiem!
Ratujesz komuś życie, nawet dwa razy! Opiekujesz się i pilnujesz, aby nie stała się krzywda. Wysilasz się nawet na uśmiech i co? Wszystko po to, aby ktoś okrzyknął ciebie tatusiem miesiąca, jakiegoś bękarta z ulicy.
Nienawidzę tego świata. I wszystkich ludzi.
Spojrzałem na to małe coś, co przyczepiło się do mojej nogi. Od razu podniosłem nogę i zacząłem nią machać, mówiąc, aby ten mały potwór się ode mnie odkleił, ale zamiast tego spotkałem się z głośnym okrzykiem frustracji.
- To ty masz dziecko?! Ile ona ma lat? Osiem? Jak mogłeś ukrywać, że masz dziecko i jeszcze tańczyć gołą dupą na rurze przed obcymi ludźmi?! Nie wstyd ci chłopie?! – to krzyczała moja szefowa. Mimo, że była burdelmamą, kochała i szanowała wszystkie dzieci jak swoje (a na szczęście ich nie miała).
- Przecież to nie moje?! – broniłem się. Wszyscy pracownicy tylko się na mnie gapili. Część już obgadywała, część tylko patrzyła, a trzecia część już chichrała. Nawet na twarzy Thylane pojawił się uśmieszek rozbawienia.
Zabije ich wszystkich. Zabije!
- Nie mów tak tato – jęczała Adi, której najwidoczniej pomysł, że jestem jej ojcem, bardzo się spodobał, chociaż ostatnio bała się do mnie odezwać. Dopiero teraz do mnie dotarło, że to nie był pomysł Thylane, ale tego małego diabła.
Zabić. Szybko i boleśnie. Zabić.
Przestałem się szamotać. Musiałem uspokoić myśli.
- Ona tu nie może być, gdzie jest jej mama? – zapytała już trochę spokojniej, chociaż twarz mojej szefowej była cała czerwona od złości. Spojrzałem na to małe dziadostwo.
- Nie ma – powiedziałem szybko, nim zdążyła coś wymyśleć. – W niewyjaśnionych okolicznościach zniknęła – mówiąc to, spojrzałem się perfidnie na dziewczynkę, której uśmiech tylko na moment zniknął z twarzy. Była dobrą aktorką, ponieważ zadowolona mina od razu wróciła na miejsce, gdy spojrzała na pozostałych.
- O boże… - wyszeptała starsza kobieta. Adi podłapała jej nastawienie do dzieci i nagle zaczęła płakać.
- Taaaak. Mamy już nie ma – mówiła to piskliwym, dziecięcym głosem, który zaczynał się załamywać. – Tatuś ją zostawił i ona… - tym razem nie pozwoliłem jej kontynuować, bo kolejne kłamstwo mogłoby doprowadzić mnie na skraj załamania nerwowego i prawdopodobnie spowodować, że wywaliliby mnie z pracy.
Podniosłem dzieciaka i zakryłem mu usta dłonią.
- Dobra, starczy tego pierdolenia – mruknąłem i przycisnąłem tego goblina do siebie, by go trochę przydusić.
- A ja myślałam, że to dziecko Leni – usłyszałem szept z boku.
- Jej i jego? – odpowiedziała druga dziewczyna. Gdy posłałem im morderczy wzrok zamilkły.
- Natychmiast ją stąd zabierz – zadecydowała szefowa. Spojrzałem na Thylane, która tylko wzruszyła ramionami.
- Policzymy się w domu – powiedziałem rozzłoszczony do szarowłosej gdy ją mijałem. Zabrałem tego paszczura na zewnątrz i dopiero tam ściągnąłem mu dłoń z twarzy. Mimo tego dalej ją trzymałem pod pachą, niczym jakiś bezużyteczny przedmiot, którym tak właściwie po części była; bezużyteczna.
- Puść mnie!
- O nie, jako twój TATUŚ oczekuje trochę szacunku – poprawiłem uchwyt, bo zaczęła się wyginać. – I jako twój TATUŚ mogę cię karać za nieposłuszeństwo, więc gęba na kłódkę i milcz. I tak już zepsułaś mi reputacje. Ja tu ci życie ratuje, żeby cię nie zabili i nie sprzedali jakiemuś zboczeńcowi, a ty mi tu wyjeżdżasz z jakimś moim bękartem – mimo, że dziewczynka już dalej milczała, czułem, że się trochę śmiała. Westchnąłem tylko zrezygnowany.
Po drodze zatrzymaliśmy się tylko na stacji benzynowej. Trząsłem się ze złości, więc kupiłem papierosy, które choć trochę uspokoiły moje szalone nerwy.
Pal pal, nas i nas nie spalisz. Nie znikniemy z tym dymem.
- Śmierdzisz – Adi normalnie szła obok mnie. Nie wyglądała, jakby chciała uciec. – Czemu dorośli to palą?
- Żeby się uspokoić i nie udusić takich małych potworków jak ty – dziewczynka zmarszczyła czoło.
- Nie jestem potworem! – powiedziała piskliwym głosikiem. Westchnąłem, rzuciłem papierosa na ziemię, przydeptałem, po czym kucnąłem przed nią i spojrzałem w jej twarz.
- Chcesz wrócić do domu? Albo do rodziny? Lub po prostu w jakieś inne spokojne miejsce, które znasz i w którym nie będziesz musiała się użerać z takimi ludźmi jak ja? To słuchaj – wyciągnęłam kolejnego papierosa. – Po pierwsze, nie piszczysz. Nie wydajesz tych dźwięków, ponieważ głowa mi od nich pęka – zapaliłem papierosa. – Po drugie, nie uciekasz ani mi, ani Thylane. I nie dlatego, że cię znajdziemy, tylko inaczej zostaniesz sprzedana komuś gorszemu niż my – po tych słowach wstałem na równe nogi.
- Coś jeszcze? – zapytała ponurym głosem.
- Na razie nie, ale jak mi się przypomni, to powiem – ruszyłem przed siebie. Dziecko przez moment milczało.
- Zgoda, ale ja też mam warunki – powiedziała to odważnie. Spojrzałem na nią kątem oka.
- Jakie.
- Nie nazywajcie mnie żadnym potworem, ani innym wyzwiskiem – mówiąc to, jakby chciała płakać. – Po drugie, pobawcie się trochę ze mną albo mnie gdzieś zabierzcie. Nudzę się w tym mieszkaniu – pokiwałem głową. Mogłem kazać Thylane to robić, nie widziałem w jej prośbach problemu.
- Wszystko?
- I krzyczcie na mnie – dodała to jeszcze ciszej.
- Aha. Zgoda – przez chwilę zapanowała cisza.
- Moje piski… boli cię głową, bo masz te dziwny czarne uszy? – zapytała.
- Tak i nie. Od twoich pisków wszyscy padają – stwierdziłem nie żartując. – Ale też mam problem z głośnymi rzeczami – przyznałem. Adi tylko skinęła głową.
Gdy przeszliśmy kolejne metry tym razem to ja się odezwałem.
- Wiesz, że wiecznie z nami żyć nie będziesz, prawda? I jeśli chcesz szybko wrócić do siebie, będziesz musiała nam wszystko opowiedzieć co się działo, co potrafisz, gdzie jest twoja rodzina. Nie mówię że teraz, bo jestem zmęczony, ale kiedyś nadejdzie ta chwila – nie odpowiedziała, więc zerknąłem na nią. Na pewno mnie słuchała, ale zignorowała. Byłem ciekawy dlaczego nie chce nic o sobie powiedzieć. – A z innej beczki. Chcesz mi pomóc wywinąć komuś żart? – spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem. Dziewczynka wydała się zainteresowana.
Plan był prosty, mógłbym to nawet zrobić sam, ale teraz mogłem to zrzucić na Adi. Nie zamierzałem darować Thylane, że przyniosła dziecko do klubu nocnego. Mogła do mnie zadzwonić, ale wybrała inną opcją. Musiałem się zrewanżować. W jaki sposób?
No cóż. Gdy Thylane weźmie kąpiel, okaże się, że wygląda jak Avatar…