Thylane

Gdy przekroczyła progi własnego mieszkania, wiodąc ciężkie buciory po zszarzałej podłodze, straciła chęci do wszystkiego. Ostatnie wydarzenia nadal biły w jej sercu, a rozterki po użyciu mocy obciążały jej psychikę za każdym razem. Zmęczenie fizyczne i emocjonalne skumulowało się, a na jej ramionach ciążyły oparzenia, pozostałości po intensywnej walce. Zatrzymała się na chwilę, opierając się na ścianie, próbując złapać oddech. Jej ciało drżało, ale przede wszystkim, to jej umysł był teraz najbardziej zraniony. Kontrola nad ciemnością była trudna i wymagała ogromnych wysiłków, ale to nie był problem. To, co ją męczyło, to pytania, które coraz częściej odzywały się w jej myślach. Czy jest w porządku używać tak potężnej mocy przeciwko innym? Czy może jej umiejętności powinny służyć tylko obronie, a nie atakowi? Walka z napastnikami zawsze ją przerażała, ale jej zdolności pozostawiły w jej sercu gorzki smak zwycięstwa. Ciemność, którą kontrolowała, była często nieludzka, a każde użycie mocy zostawiało ją z wątpliwościami co do samej siebie. Dodatkowo nie chciała wystawiać się na ataki swojego towarzysza, znając jego arsenał dogodnych tekstów o jej stanie. A sama spostrzegła w mijanym lustrze tylko zlepek okropieństw ulicy, ociężale sunący do przodu.
Nie zbaczała w tym momencie na nic, na mrok w mieszkaniu, ani na oceniający wzrok spokojnego w tym momencie mężczyzny. Odrzuciła buty i zniszczoną kurtkę na swoje miejsce, po cichu wchodząc w przestrzeń kuchni. Jej ulubiona kanapa w salonie była aktualnie zajęta, aby korzystać z jej marnych dość wygód. Musiała przecież podzielić się informacjami i akcją przeżytą w ciemności obszarów podmiejskich. Po wejściu do kuchni, opadła na wolny obszar podłogi.. Jej ręce delikatnie zakryły połowę twarzy, jakby próbowała powstrzymać od płynących po policzkach łez. Thylane była samotniczką, a to jeszcze bardziej utrudniało jej radzenie sobie z ciężarem tego, co właśnie przeżyła.
Zamknięta w mroku swojego mieszkania, poczuła się jeszcze bardziej odizolowana od świata. Oczekiwanie na następną walkę wywoływało w niej obawy i niepewność. Od czasu do czasu widziała w swoich koszmarnych snach twarze napastników, których pokonała, i mroczne oblicza tych, którzy uciekli w mrok. Wiele pytań pozostało bez odpowiedzi. Jej myśli płatały figle, wracając do chwil, gdy użyła swojej mocy, aby kontrolować ciemność. Czuła, że w jej wnętrzu jest coś złowrogiego, które ciągnie ją na ciemną ścieżkę, a walka przeciwko temu poczuciu była jak próba utrzymania furii burzy pod kontrolą. Thylane wiedziała, że musi znaleźć odpowiedzi, zrozumieć swoją moc i poznać, kim tak naprawdę jest. Czy jest bohaterką, czy może potencjalnym zagrożeniem dla innych? Jej ciało może być sprzymierzeńcem, ale jej umysł musi jeszcze dojrzeć do swojej pełnej mocy.
Chociaż chciała się zrelaksować, była za wyczerpana, aby to zrobić. Zacisnęła dłonie i poczuła, jak ciemność w niej drży. Wyciszyła swoje myśli i skupiła się na tłumieniu wewnętrznego chaosu. To było jej najważniejsze zadanie – nauczyć się opanowywać swoją moc, by nie uległa ona jej wewnętrznym obawom i wątpliwościom. Leżała talna podłodze, opierając nogi o ścianę, próbując uspokoić bicie serca i ukoić swoje przemyślenia. Ciemność nadal towarzyszyła jej, ale może, kiedy odzyska równowagę między swoją mocą a swoimi emocjami, poczuje, że jej dusza ostatecznie na nowo odkryje spokój… Nie w tym życiu.
- Hej, słuchasz mnie?!
- Szczerze? Wyłączyłam swoje postrzeganie na bodźce otoczenia całkiem niedawno - westchnęła ostatni raz, cicho, aby nie denerwować go zbytnimi dźwiękami. Widocznie musiał być na nie bardzo wrażliwy, ciekawiło ją czasem, kim naprawdę był. - Klub zaliczam do najmniejszego zła tej nocy…
Wstała bezgłośnie do pionu, chwytając porzucony koc, gdzie wylądował podczas niesfornych harców małego iskrownika. Powoli ściągnęła jej przemoczone skarpetki, oceniając jej stan fizyczny. Nie doznała wielkich uszczerbków na zdrowiu, jednak gdy się obudzi, Thylane będzie musiała się nią zająć. Przykryła ją kocem po samą brodę, wracając do jej wspólnika niedoli. Wyciągnięte z szafek potrzebne medykamenty pierwszej pomocy wyłożyła na blat stołu, zrzucając przemoczoną bluzę. Pozostała tylko w podkoszulku, aż bała się myśleć o odrywaniu materiału od ran oparzeń.
- Jesteś cholernie samolubna, wiesz? - mężczyzna zdołał w tym czasie wrócić z łazienki, zmywając resztki krwi z dłoni. Porzucił też odzież wierzchnią, było to zbędne. - Poszłaś do cholernej pracy, zamiast szukać tego czegoś.
- Mogę poprosić ten jeden raz o coś, hm?
- Em… - tylko przez kilka sekund wymienili się spojrzeniami, wiele jednak nie potrzebowali w tym momencie. Każde z osobna miało po prostu dość wszystkiego, jednak stwierdzenie, że oczy to swoisty ekran emocji dla duszy, okazywały się prawdą. Poruszył ledwie głową na znak zgody.
- Trzecie drzwiczki od lodówki w prawo, zestaw ratunkowy dla dorosłych na granicy wytrzymałości nerwowej - wydała instrukcję, przemywając dłonie w spirytusie. Sama podeszła do zlewu, wyciągając czyste szklanki nadające się do spożywania trunku. Mężczyzna bez zbędnych komentarzy wykonał polecenie, a już chwilę później siedzieli wspólnie przy stole. Każde z nich krzywiło się, czując to cholerne pieczenie na języku. Wyrób rzemieślniczy, co? - Odsunęłam na obrzeża miasta istoty, które śledziły nas od chwili, gdy wpadliśmy do centrum. Podkreślam, istoty… Żaden człowiek nie posiada takich umiejętności ciała, dodatkowo swoje luki wypełniając sposobnością nadnaturalną.
- Wszędzie było czuć mocniejszych, czy mniej chętnych do walki oprawców. Mogłaś mi to powiedzieć, Leniwcu…
- Przeważnie to słabsze jednostki wystawiają się, aby zachować przy życiu silniejszych, wiesz?
- Zawsze wiedziałem, że jesteś idealne mięso armatnie - parsknął, obracając po blacie szklankę. Robił to leniwe i przekornie, jakby to było ciekawszym zajęciem. - Tyłkiem zakręciłaś i uciekli w podskokach, hm?
- Nie traktujesz mnie poważnie
- Każdy by tak miał, czego można się było spodziewać? Zjebaliście akcje, mamy na głowie kapryśnego bachora, plus ktoś na nią poluje - zaczął wyliczać, zaś irytacja w jego głosie na nowo wybrzmiewała groźnie.
Serce jej zabiło mocniej, nie chciała pokazać, że zabolały ją jego słowa. Cholera… To był zawsze najgorszy dla jej osoby cios, ciągłe zarzuty o bycie kimś beznadziejnym. Wychyliła na dwa solidne łyki ostatki mocnego trunku, zaraz uzupełniając braki sobie i mężczyźnie. Znikome światło lampy na parapecie tworzyło niezwykłą atmosferę, kładąc delikatne cienie na twarzach obojga. Jak miała efektywnie działać, gdy druga strona na każdym kroku ją w delikatnym ujęciu opierniczyła? Postawiła wszystko na jedną kartę, chciała, aby Coral widział w niej wspólnika. Nie mogli liczyć na swoje organizacje, gdy gdzieś czai się zdrajca.
Thylane uniosła po długim namyśle dłoń nad blat stołu, a jej oczy wypełniły się intensywnym blaskiem. Wokół niej zaczęły kręcić się zwitki ciemności, jakby tańczyły w rytm jej serca. Moc przypominała balet tanecznych cieni, które ożyły wokół dziewczyny. Mężczyzna patrzył z zaciekawieniem na ten niezwykły spektakl. Jego zaskoczenie widokiem ciemności kontrastującej z jasnym płomieniem lampy tworzył niepowtarzalną scenę. Jego spojrzenie przemierzało drogę od jej dłoni, unoszącej się nad blatem, po fascynujący taniec ciemności.
Delikatnie zamknęła dłoń, a zwitki ciemności zatańczyły ostatni taniec, by potem zniknąć. Miała nadzieję, że ten mały pokaz umiejętności pozwoli mężczyźnie zrozumieć, czym tak naprawdę jest. Zabrała łyk alkoholu, wyczuwając jego gorzki smak.
- Potrafię kontrolować ciemność, tworzyć z niej rzeczy i manipulować nią. To trudne i czasami przerażające, ale to część mnie - wzruszyła ramionami, krzyżując na nowo spojrzenie z mężczyzną. - Nie jestem twoim wrogiem, potrzebuje tylko pomocy w rozwiązaniu powstałego problemu. Ja szanuje Twoją osobę, ale czegoś takiego nie oczekuje dla siebie. Chcę po prostu adekwatnej współpracy, nic więcej.
Wstała kolejny raz tej nocy do pionu, sięgając po jałowe gazy i wodę do przemycia rany. Alkohol działał widocznie cuda, że stała się spokojna i pewna swych słów, czynów. Oparła się o krawędź stołu, wyciągając dłoń w jego kierunku.
- Od kilku lat nie pozwalałam ciemności na taką destrukcję, jaką uczyniłam dzisiejszego wieczoru. Ściągnęłam ich uwagę na całkowicie inną część miasta, możemy działać w spokoju na dobre kilka dni - uśmiechnęła się lekko, machając palcami w jego kierunku. - Znam też postawy pierwszej pomocy, przemyć rany?