Thylane

Po wykonaniu kilku telefonów i spaleniu pięciu papierosów, mogła jedynie czekać. Już zbytnio nadwyrężała Corala, dodatkowo sama zwróciła na siebie uwagę Ruchu Oporu. Obecnie jej największy przeciwnik znał jej prawdziwą tożsamość i kilka faktów, mogących być zagrożeniem dla jej matki. A owa kobieta była jedyną bliską jej osobą, jaka ostała się przy życiu. Dwójka chodzących mumii mogła jedynie siedzieć na tyłku w mieszkaniu, aż dostaną w swoje łapki informacje o obecnym schronieniu potencjalnego świadka w całym tym chaosie. Podczas godzinnej wymiany poglądów i rozkazów, niewdzięcznym drapaniu się po ranach z gniewu, doczekała się pewnych prezentów, jakie nakazała dostarczyć. A raczej takowe wybierał Sagera z Adi osobiście, Thylane była zdziwiona. Ten mroczny psychopata dogadujący się z dzieckiem? W sumie nie powinno ją to dziwić, oboje mieli takie same charaktery i bardziej wyglądali na ojca i córkę. 
Zatrzasnęła drzwi w oka mgnieniu, wciągając do środka mieszkania okazałą, jednak elegancką skórzaną torbę pełną fantów. 
- Mój wielki panie pieszczot i Bambiego ogonka, święta nadeszły do ciebie przedwcześnie - zawołała, targając przekazaną rzecz do kuchni. Mężczyzna siedział rozwalony na krześle, nadal montując się z kroplówką. Oh, jeszcze zaledwie trzy. Z zaskoczenia zaszła go od tyłu i trzepnęła w jego dłoń. - Powiedziałam, nie macaj.
- Wkurwia mnie to, okej? PUSTE… - warknął, próbując drapać się po zgięciu w łokciu. 
- Jeszcze trzy musisz przeżyć, teraz nawodnimy twój organizm w bogactwo minerałów - szybko zmieniła butelkę na nowiutką, zawieszając ją na prostym wieszaku. Tym samym pozwoliła sobie na chwilę spokoju, Coral nie będzie mógł zbytnio szaleć.
Usiadła naprzeciwko niego i odłożyła dokumenty na stół. Ich dłonie przez chwilę się spotkały, a wtedy zaczęła wyjaśniać.
- Oto świeżutkie dokumenty tożsamość dla ciebie, Coral. Nowe dokumenty, nowy telefon z nowym numerem telefonu - wskazywała kolejno na rzeczy. Wszystko co będziesz potrzebował, by zacząć od nowa. Nasze kontakty i układy już to załatwiły - wyciągnęła spod stołu jeszcze jeden plik dokumentów zapakowanych w teczce. - A tutaj nowe konto bankowe z zasobami odpowiednimi, aby zrekompensować tobie straty materiale, jakie przez nas utrudniają funkcjonowanie w społeczeństwie.
- Ale wybraliście mi zdjęcie… - mruknął do siebie, obserwując z ciekawością swoje papiery. - Skąd mieliście o mnie informacje, hm?
- Włamanie się do urzędy, trochę pracy terenowej i wniosek o wydanie dokumentów zrobiony - uśmiechnęła się z lekka, spoglądając, jak szybko przepływa zawartość kroplówki do jego żył. - Po cichu szukają twojego koleżki z waszej skorumpowanego burdelu - organizacji… Gdy go znajdą, zaskoczymy go pewnego wieczoru, już siedząc w jego norze.
- Po co ja tam jestem, hm?
- Ktoś musi mnie powstrzymać, abym nie zajebała gnojka od strzała - uśmiechnęła się jedynie słodziutko, rozglądając się za jakimś alkoholem. Wszystko dziwnym sposobem zniknęło jej sprzed nosa, co się jej nie spodobało. - W salonie leżą zapasowe ilości ubrań, Sagera robił zakupy. Przyzwyczaj się do jego luksusu, a ja… Zabiorę się za obróbkę mięsa na obiad. 
Zarzuciła na siebie fartuch, uprzednio myjąc ręce. Thylane szybko stanęła przy kuchennym blacie, z uważnością obserwując kawałki świeżego mięsa, które trzymała na desce do krojenia. Jej ręce były pewne i precyzyjne, gdy sięgnęła po ostre noże kuchenne. Wzrok miała skupiony, a na twarzy malowała się niemal medytacyjna koncentracja. Obok niej, na wysokim stołku, siedział Coral. Jego oczy były przyklejone do kawałków mięsa, a nos unosił się lekko, chwytając zapach surowego mięsa. W jego oczach widać było pewien instynkt, prymitywny i nieodparty. Zabrała się za precyzyjne krojenie. Każdy ruch jej ręki był dokładny, a nóż przechodził przez mięso z lekko syczącym dźwiękiem. Praca ta wymagała cierpliwości i wprawy, a ona była w tym mistrzynią. Coral wciąż obserwował, wzdychając delikatnie, kiedy tylko widok surowego mięsa powodował, że ślinianki pracowały na jego korzyść. Na moment oderwała wzrok od mięsa i spojrzała na niego z uśmiechem.
- Wiem, że to dla ciebie kuszący widok, ale cierpliwości. Zaraz będziemy mogli zacząć gotować
Coral pokręcił lekko głową, ale w jego oczach lśniło zrozumienie. Thylane wróciła do swojej pracy, przycinając mięso w odpowiednie plastry. Jej umiejętności kuchenne były imponujące, a każdy ruch jej dłoni wykazywał precyzję i pewność. Gdy ostatni kawałek mięsa został pokrojony, Thylane odłożyła nóż i spojrzała na dzikiego towarzysza. Ich wzrok spotkał się, a w jej oczach było coś więcej niż tylko skupienie na gotowaniu.
- Musi chwilę poleżeć w przyprawach, wiesz? -  zapytała cicho, wyczuwając ten prymitywny głód w jego spojrzeniu. Coral uniósł brwi i lekko się uśmiechnął. 
- Oczywiście. Chociaż wiesz, że miałbym teraz ochotę na coś surowego.
- Tatara zrobię najwyżej na kolacje, bądź… - lekko drgnęła, widząc te słodkie spojrzenie. Znowu położył po sobie uszy, a jego oczy stały się wielkie, rozpaczliwie prosząc o coś krwistego teraz. W tym momencie. Jak mogła mu odmówić, gdy wyglądał tak słodko, ugh. - A dasz mi potem znowu pomiziać te mięciutkie, urodziwe uszka?
- Mhm… 
Spojrzała na surowe mięso na desce do krojenia, a następnie na Coral, który nadal siedział na stołku, patrząc na nią z wyrazem niecierpliwości w oczach. Uśmiechnęła się lekko i wzięła dwa małe kawałki mięsa, kładąc je na krawędzi deski do krojenia.
- Dla ciebie -  powiedziała, unosząc brwi z lekkim uśmiechem. - Ale pamiętaj, że to tylko przekąska. Prawdziwa uczta jest już w trakcie przygotowywania.
Coral spojrzał na mięso ze znacznym zainteresowaniem, a jego czarne tęczówki wzmagały kontrast z białą skórą. Wzruszył lekko ramionami, próbując wydawać się niezbyt zainteresowanym, chociaż jego instynkty były zupełnie inne. Thylane delikatnie przesunęła kawałki mięsa w kierunku Corala, zachęcając go do ich zabrania. 
- No, bierz. Nie pozwólmy, żeby cię głód gnębił…
Coral nie miał zamiaru się dłużej powstrzymywać. Zebrał się na skok i chwycił oba kawałki mięsa, znikając prawie w jednym ruchu. Jego zęby delikatnie przecięły mięso, a on z zamkniętymi oczami wydobył z siebie zadowolony dźwięk. Thylane tylko uśmiechnęła się szeroko, widząc jego reakcję. Praca w kuchni razem z nim sprawiała, że nie czuła tej typowej pustki w swojej głowie i życiu. Wiedziała, że to także sposób, aby zachować pewną normalność w ich niezwykłym życiu.
Thylane stała przy kuchennym blacie, skupiona nad przygotowywaniem składników do steków. Kawałki mięsa leżały już na talerzu, przygotowane do marynowania. Obok niej znajdowała się miska z ulubionymi przyprawami i oliwą, które miały nadać mięsu doskonały smak. Szybko pokroiła warzywa na kawałki i wrzuciła je do innej miski, gotowe do podsmażenia.
W międzyczasie, Coral bawił się swoim nowym telefonem, przeglądając różne aplikacje i przewijając treści. Miał na sobie swoje ulubione ubrania, te, które pasowały do jego wygodnego stylu. Jego wzrok regularnie unosił się od ekranu telefonu do toczącej się praktycznie obok niego kuchennej akcji. Wzięła mięso z marynaty i delikatnie poklepała je ręką, odciskając smak i zapach przypraw. Następnie rozgrzała patelnię i wrzuciła kawałki mięsa, a ich syczący dźwięk wypełnił kuchnię. Rozpoczęła przygotowywanie warzyw, wrzucając je na patelnię w odpowiedniej kolejności. Coral odwrócił się od telefonu na chwilę, spoglądając na to, co się działo. Uśmiechnął się, widząc ją w pełnym skupieniu nad gotowaniem. Wyjął słuchawki, które miał w uszach, aby posłuchać odgłosów kuchni. Kiedy mięso i warzywa były już dobrze przygotowane, Thylane ułożyła je na talerzach, tworząc smakowite danie. Nie mogła się doczekać, aby zasiąść do posiłku z Coralem i spędzić razem ten cenny czas.
- Gotowe - oznajmiła z dumą, podchodząc do stolika. - Wielkie steki z warzywami, idealne na dzisiejszy obiad dla głodnego skunksa.
- Czy ja mam cię skrzywdzić, huh?!
- Bądź grzeczny, bo jak podłączę cię znowu do kroplówek, to aż stracisz czucie w nogach.
- Ani się waż to robić, phi - warknął, pomagając szybko i sprawnie ustawić wszystko na stole. 
- Tak dobiłeś targu, pozwalając miziać te urocze uszka - udała, że rozmarzyła się na wspomnienie tych słodkich części ciała. Dobrze było zaznać odrobiny normalności, jednak wyczekiwała na ten telefon i zasadzkę, jaką mieli zrobić na znajomego Corala.