Thylane
Thylane poruszała się z cichym zapałem i skoncentrowaniem. Jej umiejętności jako szpiega i władania cieniem były teraz kluczowe dla ich sukcesu. Kierowała się ku głównemu źródłu zasilania, które miało wyłączyć prąd i wyłączyć kamery, dając Sagerze i Coralowi przewagę w ich akcji. Dotarła do pomieszczenia, w którym znajdowały się skomplikowane urządzenia sterujące. Jej dłonie były pewne, a ruchy precyzyjne, gdy zaczęła odłączać przewody i przerywać połączenia. Ekran monitorujący drastycznie zaciemnił się, a światła gaśnie, zostawiając ją w całkowitej ciemności. Ruszyła dalej, wychodząc na zewnątrz. Jej zmysły działały na najwyższych obrotach, a umiejętność manipulacji cieniem pozwalała jej na płynne poruszanie się w ciemnościach, niemal niewidzialnie.
Podczas swojej drogi zauważała patrole ochrony kompleksu. Bezgłośnie zbliżała się do nich, wykorzystując cień, by stać się niewidzialną. Kiedy się zbliżała, szybko uderzała, obezwładniając ich zanim zdążyli zareagować. Jej ciosy były celne i skuteczne, a ofiary tracili przytomność zanim zdążyli nawet zrozumieć, co się stało. Starała się działać szybko i skutecznie, jednocześnie unikając nadmiernego używania swoich zdolności. Znając swoje ograniczenia i wiedząc, że nie może trwale uszkodzić swojego zdrowia psychicznego, starała się działać precyzyjnie. W miarę jak przemierzała teren, który prowadził do głównego budynku, zauważyła kolejnych strażników. Jej ruchy były płynne i ciche, jak cień przemierzający noc. Kiedy tylko zbliżała się do przeciwników, szybko działała, obezwładniając ich zaskoczeni i pozbawiając ich zdolności do walki. Pomimo swojej pewności siebie, Thylane odczuwała lekką dawkę niepokoju. Wiedziała, że ta walka ma kluczowe znaczenie dla ocalenia Adi, ale nie chciała zbyt daleko się posunąć w wykorzystywaniu swoich zdolności. Starała się zachować równowagę między skutecznością a zachowaniem swojego zdrowia psychicznego. Kiedy w końcu dotarła do głównego budynku, była pewna, że Sagera i Coral działają już wewnątrz. Jej zadaniem było oczyścić drogę i wyłączyć ochronę, a teraz to zadanie spełniła. Teraz pozostało jej tylko czekać na informacje od swoich towarzyszy i być gotową do wsparcia ich w decydującym momencie.
Thylane zastygła w miejscu, patrząc na młodszą kobietę przed nią. Jej oczu iskrzyły się w czerwonym świetle zapasowym, a dłonie zręcznie obracały noże. Dostrzegła wyładowania elektryczne tańczące na metalowej obręczy, co sugerowało, że broń ta była nie tylko niebezpieczna, ale również oparta na technologii związanej z magią.
- Auuu, naprawdę jesteś śliczna, jak mówił mój dobroczyńca - uśmiechnęła się krwiożerczo. - Będziesz iście smacznym kąskiem do usmażenia - jak dla podkreślenia swoich słów, oblizała swoje wargi, ukazując z lekka naostrzone zęby niczym u rekina.
- Niestety, muszę odmówić… - wyciągnęła swoją ukochaną broń palną, wyciągając przed siebie. - Tylko jedna osoba może obgryźć moje kości, za późno.
- Dogadamy się, z pewnością…
Obie kobiety stały naprzeciw siebie, milcząc w napiętym oczekiwaniu. Thylane wyczuwała, że ta dziewczyna to niezwykle sprytny i niebezpieczny przeciwnik. Jej ruchy były płynne i zgrane, a jej spojrzenie świadczyło o pewności siebie i doświadczeniu w walce. Thylane zdawała sobie sprawę, że walka z tą kobietą może być niełatwa. Musiała działać z ostrożnością i wykorzystać swoje umiejętności w sposób inteligentny. Jej ciało było w gotowości, a umysł skupiony na przeciwniczce. Kobieta nagle ruszyła do ataku, szybko poruszając się w stronę Thylane. Jej noże świsnęły w powietrzu, tworząc wirującą zasłonę ostrzy. Thylane zdołała uniknąć pierwszego ataku, skacząc na bok i odskakując od ściany. Jej cień pomagał jej w szybkim manewrowaniu i unikaniu niebezpiecznych ciosów.
Obie kobiety wymieniały szybkie ciosy i uniki, tworząc widowiskową walkę w czerwonym blasku zapasowego oświetlenia. Thylane wykorzystywała swoje zdolności manipulacji cieniem, aby utrudnić przeciwniczce trafienie w nią, tworząc iluzoryczne obrazy i zwodzące ruchy. W pewnym momencie, kobieta wykonała błyskawiczny atak, rzucając noże w kierunku Thylane. Ta jednak zdołała zapanować nad cieniem i stworzyć barierę ochronną, zatrzymując jedno z ostrzy w powietrzu tuż przed sobą. Drugi jednak wbił się tuż przy jej stopie, w jednym momencie rażąc ją wyładowaniem. W odpowiedzi Thylane wystrzeliła swoje własne cienie, próbując zaskoczyć przeciwniczkę. Jednak padła na kolana, czując ból i tracąc widzenie na chwilę.
Walka trwała przez długie minuty, a obie kobiety były w równym stopniu zdeterminowane, by wyjść z niej jako zwyciężczynie. Thylane musiała działać z całą swoją zręcznością i inteligencją, aby zdominować przeciwniczkę. W końcu udało jej się zaskoczyć ją pułapką, wykorzystując cień, aby ograniczyć jej pole manewru. Zdołała unieszkodliwić noże i obezwładnić młodszą kobietę. Stała teraz nad pokonaną przeciwniczką, oddychając ciężko. W czerwonym świetle zapasowego oświetlenia, jej oczy błyszczały i przeciwniczka wiedziała, że została pokonana. Thylane wiedziała jednak, że to tylko jeden z wielu przeciwników, którzy staną na jej drodze do ocalenia Adi. W tym momencie tylko jedno liczy się – sukces ich misji i przywrócenie dziewczynki do bezpieczeństwa. Kopnęła ją z całej siły w twarz ciężkim buciorem, plując na jej twarz.
- To za moją twarz, gdy ten chuj mnie uderzył!
Thylane oparła się o ścianę, starała się złapać oddech i uspokoić bicie serca. Strzały i odgłosy walki zza drzwi były jak echo jej własnych walk, które toczyła w ciągu ostatnich dni. Jej dłonie drżały, a w umyśle krążyły myśli i wspomnienia, które próbowała odgonić. Ciemność, którą wyzwoliła wcześniej, była potężna i wymagała ogromnej energii. Tymczasem teraz musiała polegać na swoich fizycznych umiejętnościach, na zimnej stalowej lufie broni palnej i szybkich ruchach, aby stawić czoła przeciwnikom. Jednak wciąż odczuwała skutki tamtego ataku, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Jej ciało nadal pulsowało od energii ciemności, a umysł był przesycony wspomnieniami z przeszłości. Była to walka nie tylko z przeciwnikami na zewnątrz, ale również z jej własnymi demonami wewnętrznymi.
Thylane odgarnęła kosmyki białych włosów z czoła i przypomniała sobie, że ma cel do osiągnięcia. Jej myśli skupiły się na Adi – na tym, jak dziewczynka była przetrzymywana w tym budynku i jak bardzo potrzebowała jej pomocy. To była siła napędzająca Thylane do przodu, nawet jeśli musiała walczyć ze swoimi własnymi ograniczeniami i lękami. Wzruszając lekko ramionami, Thylane postanowiła, że nie może pozwolić, aby jej wewnętrzne słabości powstrzymały ją od działania. Pogłaskała delikatnie po kaburze swojej broni palnej i zebrała w sobie resztki sił, gotowa stawić czoło nadchodzącej bitwie. Strzały i krzyki za drzwiami były jak ostrzeżenie i przypomnienie, że czas działał przeciwko nim. Thylane złapała głęboki oddech, poczuła, jak puls krwi bije w jej skroniach, i zdecydowała się ruszyć do akcji. Musiała działać szybko, stanąć w obronie swoich bliskich i pokonać tę przeszkodę, aby ocalić Adi i przywrócić spokój w swoim życiu.
Thylane wpadła do pomieszczenia, a widok, jaki zastała, przyciął jej oddech w gardle. Podwieszone do sufitu postaci sprawiły, że przeszyło ją przerażenie. Ich oczy, błyszczące w mroku, patrzyły na nią niemalże jakby prosząc o uwolnienie. To jednak nie było najgorsze. Jej wzrok padł na stworzenia, które były więźniami tych okrutnych eksperymentów. To, co przed nią się rozpościerało, było czymś wyjętym z koszmaru. To były zlepki części różnych zwierząt, połączone w straszne hybrydy, których ciała były zdeformowane, zmienione i nieprawidłowe. Wydawały odgłosy, które wręcz drżały w powietrzu, a ich ruchy były szorstkie, niezgrabne, jakby ciało nie chciało współpracować z umysłem.
Wśród tych przerażających istot walczyli demoniczne bliźniaki, Sagera i Coral. Thylane nie mogła uwierzyć, że oni również byli wciągnięci w to piekło. Chwycili się swoich umiejętności, stawiając opór, ale ich twarze wyrażały zaniepokojenie i zdezorientowanie. Mimo że wiele z tych przerażających stworów było uwięzionych, wiele z nich atakowało mężczyzn, próbując ich zniszczyć. Przerażenie wzbierało w Thylane, widok był tak makabryczny, że aż trudno było mu się przyjrzeć. Ale pomimo tego wstrząsu, jaki odczuwała, Thylane wiedziała, że nie ma czasu na załamanie się. Jej bliscy byli w niebezpieczeństwie, a ona musiała działać szybko i zdecydowanie.
- Sagera! - zwróciła na siebie uwagę, strzelając w głowę jednego z okropności stworzonych w laboratorium. Potrzebna była połowa magazynka, aby w ogóle padł. - Nekromancja nie działa?!
- Wpadłaś tutaj o niewłaściwym czasie, maleńka!
- I chcieliśmy kogoś ratować, huh?! - zawtórował mu Coral, wbijając szpony w szyję byłej kobiecie. Krew cuchnęła ich okropnie, przybierając barwę zepsutej czerni. - Pierdolone psychole!
- Bliźniaki! - zawołała, kopiąc kolejnego w brzuch. - Odsłońcie się, już!
- Zbyt wiele energii zużyjesz, głupia! - jednak potem nie usłyszała już nic, kopuła ochronna mogła przy takim ataku wytrzymać kilka chwil. Schowała broń w kaburę, a jej palce wykonały dziwne, mistyczne ruchy, tworząc swoisty znak. Gwałtownie wywołała moc, poczuła, jak energia odpływa z jej ciała, pozostawiając ją osłabioną, ale gotową do walki. Nagle ciemność, jak ostry nóż, przebiła się przez powietrze. Wszystko wokół zaczęło drgać, a ciała przerażających hybryd zostały ogarnięte przez potężną siłę. Rozpoczęła się masakra, a ciała tych istot wydawały się rozrywać i topić w mroku. Flaki, krew i inne przerażające wnętrzności unosiły się w powietrzu, tworząc makabryczny obraz zniszczenia.
Oparła się o ścianę, opierając ciało na swoich kolanach. Oddychała ciężko, jej serce waliło jak młot, a ciało pulsowało po przeżyciu tak ekstremalnego ataku. Wszystko wokół było w czarnej posoce, a ona czuła się, jakby była na granicy wyczerpania. Jednak wiedziała, że to było konieczne, by ocalić swoich bliskich. Znów oddychając trudno, zebrała resztki sił i przygotowała się na to, co miało nadejść.
- Żyje… - szepnęła, nawet nie unosząc wzroku. Po prostu łapała oddech, spoglądając na jedną parę znajomych butów. Zakasała z lekka głowę do góry, posyłając posępny uśmiech Coralowi.
- Nawet mnie nie denerwuj, ugh - mruknął, chwytając się na nos. Ewidentnie drażniły go tutejsze zapaszki. - Płacisz mi szkodliwe za mój nos…
- P-puszczaj mnie! Oni mnie uratują, boli! - oboje wstali do pionu jednocześnie, niczym rażeni piorunem. Znali doskonale ten pewny siebie pisk, jednak obecnie, przerażony jak jeszcze nigdy. Równocześnie jak jeden mąż podbiegli do kolejnych drzwi, wchodząc tam bez przeszkód.
- ADI! - krzyknęła Thylane, próbując zrozumieć sytuację. Jej domniemany ojciec trzymał ją za gardło, robiąc z niej żywą tarczę.
- Thylane, tatusiu! - pisnęła, jednak zaraz wielka łapa odcięła jej dopływ tlenu. W kobiecie aż zawrzało.
- Witam ponownie, szefowo… - skłonił się lekceważąco do niej. - Widzę, że limo jeszcze nie zeszło do końca.
- Zapierdolę cię… - tylko przetrzymanie przez Corala powstrzymało nią, aby nie wskoczyła na byłego pracownika.