Thylane
Thylane i Sagera ścigali zdrajcę w mrocznych i wąskich korytarzach, gdzie każdy ich krok był dokładnie przemyślany. Ich tętna biły szybko, a oczy skupione były na przeciwniku, który wciąż uciekał im sprzed nosa. Oprawca zdawał się mieć przewagę, niszcząc ściany i konstrukcje korytarzy, zmieniając kierunki ich biegu w chaosie. Wykorzystywała swoje umiejętności manipulacji cieniem do omijania przeszkód. Używała każdy skrawek ciemności, aby wskoczyć z jednego cienia do drugiego, przeskakując przez przeszkody, które oprawca stworzył. Sagera, trzymając w jednej ręce wyciągnięty nie wiadomo skąd, wielki topór, śledził jej kroki, chroniąc ją przed ewentualnym atakiem. Oprawca wciąż zrzucał fragmenty sufitu i ścian, tworząc bariery i zmieniając korytarze w labirynt pełen zagrożeń. Ich zdobywca zataczał coraz szerszy krąg, próbując ich zgubić w tej ciemnej, chaotycznej przestrzeni. Jednak Thylane i Sagera nie dawali za wygraną. Ich zdeterminowanie rosło w miarę jak oprawca stawiał przeszkody przed ich ścieżką. W końcu, gdy zdali sobie sprawę, że muszą działać inaczej, Thylane i Sagera zaczęli działać jako zespół. Sagera skoncentrował się na atakowaniu struktur stworzonych przez oprawcę, tworząc dziury w barierach, przez które mogli się przedzierać. Thylane wykorzystała swoje umiejętności manipulacji cieniem, aby stworzyć alternatywne ścieżki, pomagając Sagerze w niszczeniu przeszkód.
Thylane biegła w ciemnościach, uczucie zmęczenia i wyczerpania pulsowało przez jej ciało. Jej oddech był ciężki, a serce biło szybko, dając rytm ich pościgu. Poranione czoło sprawiało, że krew delikatnie zalewała jej oczy, utrudniając widzenie. Każdy krok sprawiał, że ból nasilał się, a płytkie rany na jej ciele piekły przy każdym ruchu. Fragmenty spadającego sufitu pozostawiły na niej swoje piętno. Zdarte skóry i płytkie skaleczenia były jak drobne ugryzienia, przypominając jej o ciężkości pościgu. Pomimo tego, Thylane nie zwalniała tempa. Jej zmysły były wyostrzone, koncentrując się na dźwiękach, zapachach i odczuciach wokół niej. Odczuwała zmęczenie, ale także wewnętrzną siłę i determinację, by zakończyć tę szaloną gonitwę. W miarę jak biegła, czasami musiała wycierać krew z oczu, aby zachować ostrość widzenia. Jej twarz była wyraźnie zmęczona, a oczy płonęły odmętną poświatą. Jednak w jej spojrzeniu można było dostrzec iskrę walki i determinacji, niezłomną wolę, by doprowadzić sprawę do końca i uwolnić Adi.
- Ileż można… - usłyszała za sobą wkurwionego Sagerę, który nienawidził ubrudzić się przy robocie. Zawsze uchodził z walki czysty i świeży, jeszcze bardziej niszcząc morale przeciwnika. Tutaj jednak sytuacja miała się zgoła inaczej, niż każdy mógł sobie przewidzieć.
- Przez tyle lat tańczyliśmy, jak ten debil chciał - odparła, zagryzając kolejny raz popękaną wargę. Nie była to jeszcze najpewniej nawet połowa bitwy, a ledwo ona dawała radę. Sagera wyglądał dobrze, nie dziwiła się. Znała jego przerażające umiejętności. - Sagera, jak wrócimy, robimy porządne przesiewy w ludziach.
- Aż nadto…
W końcu, po długim pościgu, udało im się dogonić oprawcę. Thylane i Sagera stanęli przed nim, oddychając ciężko po wyczerpującym pościgu. Ich spojrzenia były wypełnione determinacją, gotowością do walki, aby uwolnić Adi spod jego kontroli. Walka była nieunikniona, a w cieniach korytarza zaczęła się ostatnia rozgrywka między nimi a oprawcą.
Wielkie pomieszczenie laboratoryjne rozciągało się przed Thylane i Sagery jak labirynt pełen naukowych tajemnic. Ich kroki rezonowały echem w obszernej przestrzeni, gdzie komputery i sprzęt laboratoryjny tworzyły surrealistyczny krajobraz. Urządzenia migotały na niebiesko, zielono i czerwono, tworząc wirujące światło, które odbijało się od błyszczących powierzchni. Komputery, połączone kablami i przewodami, tworzyły gigantyczną sieć neuronową, a monitory wyświetlały skomplikowane wzory i dane, niezrozumiałe dla niezorientowanych. Stoliki były obłożone mikroskopami, probówkami i innymi narzędziami, tworząc labirynt drobnych detali i precyzyjnych instrumentów. Wśród tego naukowego chaosu, przestrzeń była wystarczająco szeroka, by pomieścić ostateczną walkę. Duże przestrzenie pomiędzy urządzeniami stwarzały swobodę ruchu, a równocześnie stanowiły pułapki dla tych, którzy nie potrafili wykorzystać terenu. Ściany były pokryte regałami pełnymi próbek, flakonów z dziwnymi substancjami i tajemniczymi maszynami. Oświetlenie było stonowane, wytwarzając atmosferę skupienia i napięcia. Nad głowami Thylane i Sagery zwisały lampy, tworząc kręcone cienie na ścianach, które dodawały tajemniczości temu miejscu. Wielkie pomieszczenie laboratoryjne było jak królestwo naukowych możliwości, gotowe na ostateczną konfrontację.
Thylane i Sagera spojrzeli na siebie, przekazując sobie milczące porozumienie. Ich spojrzenia były pełne determinacji, gotowe do ostatecznego starcia z tym, który porwał Adi i doprowadził do tej sytuacji. Ich kroki były pewne, gdy zbliżali się do Raphaella, który stał nad pasującym dziewczynę do łóżka. Adi wydawała przeraźliwe okrzyki i walczyła, starając się uwolnić spod pasów. Thylane zacisnęła pięści, poczuła ból związany z tym, co zrobił jej bliskiej osobie. Sagera widział to w jej oczach i przyłożył jej rękę na ramieniu, dając wsparcie i wskazując, że są razem w tej walce.Raphael obrócił się w ich stronę, uśmiechając się lekko, jakby czerpał przyjemność z ich frustracji. Jego oczy były pełne zimnej pewności siebie, a ruchy precyzyjne i zgrabne, jak u drapieżnika czekającego na swoją ofiarę.
- Thylane i Sagera - odezwał się z pogardą w głosie. - Cóż za niespodzianka. Czy myśleliście, że tak łatwo uda wam się mnie powstrzymać?
Thylane zacisnęła zęby, wyczuwając gniew w swoich żyłach. Sagera stała przy jej boku, gotowa do akcji. Adi wciąż krzyczała, próbując uwolnić się spod pasów.
- Oddaj ją - rzekła Thylane, jej głos pełen zdecydowanego ostrzeżenia. - To się skończy dla ciebie źle, jeśli jej nie puścisz.
- A może zrobię sobie z was trójkę nowych eksperymentów? Wasza moc jest imponująca, ale jeszcze bardziej imponująca jest wasza naiwność, jeśli myślicie, że mnie pokonacie.
- Miałaś rację, szefowo - odezwał się Sagera, strzelając stawami swoich palców przy dłoniach. - Uaktywnił się w naszych szeregach, gdy zaczęliśmy badania nad lekiem, wstrzymującym użytek mocy w organizmie właściciela.
- Dałeś mi dużo sugestii i wskazówek, uważałem was… Za naprawdę ciekawe istoty, jednak - oparł ciężar ciała o łóżko, na którym znajdowała się Adi. Pogłaskał ją po głowie, jednak ta prawie ugryzła go w rękę. Syknął jedynie. - Chcieliście bawić się w jebanego Robin Hooda, a nie zyskać na sile.
- Tak działa Jacklas, pomyliłeś strony barykady…
Bez wahania, Thylane wyciągnęła rękę, unosząc ją w kierunku Raphaela. Ciemność zaczęła się skupiać wokół jej dłoni, tworząc wirujący mrok, który pulsował z niesamowitą siłą. Sagera przygotowała się do działania, jej oczy błyszczały nieustraszonością. Raphael spojrzał na Thylane z pewnym zainteresowaniem, ale nadal utrzymywał swój pewny siebie uśmiech.
- Ciekawe, co masz w zanadrzu, szefowo. Pokaż mi - odsunął jednym ruchem łóżko w bok, gestem dłoni zachęcając kobietę do ataku.
- Przecież znasz moje możliwości i wiesz, że jestem nikim bez moich ludzi - mruknęła, uwalniając moc ciemności. Wirujący mrok eksplodował, rozpryskując się wokół niej jak fala niszczycielskiej energii. Promienie ciemności uderzyły w Raphaella, tworząc obszar chaosu i zniszczenia. Mężczyzna krzyknął, próbując się bronić, ale moc ciemności była zbyt potężna. Ruszyła do przodu, wykorzystując moment zaskoczenia i zyskując trochę czasu dla swojego zastępcy. Były to kolejna faza przygotowań do kolejnej fazy, którą ten duet mógł wykorzystać, gdy niczyje oczy nie mogły dostrzec ich.
Thylane ruszyła do ataku, unosząc dłonie w kierunku Raphaella. Ciemność pulsowała wokół niej, gotowa do zadania ostatecznego ciosu. Jednak w tym samym momencie Sagera wyciągnęła ręce do góry, przywołując swoje nekromantyczne moce. Ziemia zadrżała, a w powietrzu pojawiła się aura niewidzialnej mocy. Wiedziała, że Sagera przygotowuje się do czegoś potężnego. Jej spojrzenie zderzyło się z Raphaelem, a w tym momencie zdawała sobie sprawę, że musi wygrać ten mały pojedynek, aby ten mógł uaktywnić swoje zdolności. Zwiększyła intensywność swojej mocy, tworząc ogromną falę ciemności, która ruszyła w stronę Raphaella. Mężczyzna z trudem obrócił się, próbując stawić czoła potężnemu atakowi Thylane. Ciemność oplotła go, tworząc wirujący wokół niego kaftan, który przytłoczył go ciężarem. Jednak Raphael wykazywał wyjątkową wytrzymałość, próbując się wydostać spod wpływu Thylane.
W międzyczasie Sagera kontynuowała swój rytuał, a ziemia pod nią zaczęła pulsować w rytm jej mocy. Nagle, z głębin ziemi wydobyły się opary zgniłego oddechu i woni siarki, a czarna mgła zaczęła roztaczać się wokół Sagery. Przysłaniała widok, a jej obecność wypełniała powietrze mrokiem i zagrożeniem.
Thylane wiedziała, że to jest chwila, w której Raphael będzie chciał skorzystać z najpotężniejszych sił, jakie posiada. Musiała go zatrzymać, przynajmniej na tyle długo, aby Sagera mogła dokończyć swoje przywołanie. Skupiła swoją energię i moc w jednym punkcie, wysyłając kolejny potężny strumień ciemności w kierunku Raphaella. Mężczyzna w końcu nie wytrzymał. Jego postać zniknęła w zamglonej i pulsującej ciemności, a jego krzyki zdławione zostały przez moc Thylane. W tym samym momencie otchłań w ziemi zaczęła pękać, a z niej wyłoniło się kilka postaci. Były to groteskowe stworzenia, połączenia zwierzęcych i ludzkich cech, emanujące czarną mroczną energią. Poczuła jednak, że ich dobra passa zaraz się skończy, ciemność zaczynała puszczać. Dosięgła jakimś cudem do łóżka, wypychając je do Sagery.
- Będzie dobrze! - zapewniła głośno, gdy łóżko zniknęło za ścianą człekokształtnych stworzeń Sagery, będących wynikiem jego długoletnich eksperymentów. Nim zdołała utrzymać chwilowe szczęście sytuacji, poczuła nagłe targnięcie. Potężną dłoń złapała ją za włosy, unosząc do góry.
Raphael wyłonił się z ciemności, pokryty kroplami krwi i draśnięciami. Ciemność wewnątrz niego wywołała liczne rany, które przepływały przez całe jego ciało. Jego oddech był ciężki, a wzrok wypełniony szaleńczym błyskiem. Nie poddał się, mimo potężnej siły, jaką skonfrontował. Thylane stała tam, gotowa do dalszej walki, gdy nagle poczuła, jak jej włosy zostają szarpane. Zdążyła tylko podciągnąć się na jego ręce, zanim była podniesiona do góry. Spojrzała w oczy Raphaella, widząc w nich mroczne szaleństwo. Czuła niewyobrażalny ból.
- Widziałem w waszych działaniach wielką, potężną przyszłość - szepnął z przekrwionymi oczami, ściskając mocno jej włosy. Przerażająca moc była w jego dłoniach, a Thylane czuła, jak przekazuje jej ból i gniew.
Raphael wydobył ostatnią porcję swojej mocy, skupiając cały ból i cierpienie związane z ranami, jakie mu zadała Thylane. Jego oczy lśniły mrocznym blaskiem, gdy przekazywał te przeraźliwe uczucia do niej. Thylane poczuła, jak nagle ogarnia ją intensywny ból, jakby setki noży wbijały się w jej ciało. Jej krzyk wypełnił powietrze, dźwięk pełen bólu, który wyrwał się z jej ust, mimo że nie miała fizycznych ran.
Jej ciało drżało, a oczy łzawiły ze zniechęcenia, gniewu i męki, jaką przekazywał jej Raphael. Jej mięśnie były napięte, a krew zawrzała w żyłach. Widziała przez mgłę ból, który nie istniał w rzeczywistości, a jednak była nim przeszywana. Próbowała opierać się tej potężnej sile, ale była to walka z czymś nieuchwytnym. W końcu, gdy przekaz bólu osiągnął swój punkt kulminacyjny, Thylane została wyrzucona w powietrze, jak lalka porwana przez huragan. Jej ciało odleciało w stronę ściany, a uderzenie było potężne, sprawiając, że upadła na ziemię. Zza kaskady bólu i emocji, które ogarnęły ją przez chwilę, próbowała powstać, choć nogi były osłabione. Cieszyła się jednak z tego, że spowalnia go, przynajmniej na coś się zdała.